Konkurs na projekt kościoła

W dniu 7 października 1996 roku o. Kazimierz M. Lorek, prowincjał, złożył w Wydziale Zagospodarowania Przestrzennego Urzędu Gminy Warszawa Centrum wniosek o ustalenie warunków zabudowy i zagospodarowania przestrzennego terenu dotyczący inwestycji: kościoła parafialnego, domu parafialnego oraz Centrum Kulturalnego Ojców Barnabitów przy al. Jana III Sobieskiego 15. Prezydent m.st. Warszawy pozytywną decezję wydał 29 stycznia 1997 roku.

W lipcu 1997 roku Kuria Prowincjalna Zgromadzenia Księży św. Pawła – Barnabitów ogłosiła otwarty konkurs architektoniczny na zagospodarowanie przestrzenne działki pod budowę kościoła parafialnego i towarzyszących mu obiektów.  Prace nadesłało 20 zespołów architektów. Oceniał je sąd konkursowy, w skład którego weszli: o. prof. Giuseppe M. Moretti – wikariusz generalny Zgromadzenia Księży św. Pawła - Barnabitów, o. dr Kazimierz M. Lorek – prowincjał tego Zgromadzenia w Polsce i proboszcz, prof. inż. arch. Henryk Buszko – prezes SARP, przewodniczący sądu konkursowego, mgr inż. arch. Jan Bratysław Wolczyński – sędzia referent, mgr inż. Marek Dąbrowski – wiceprzewodniczący Rady Parafialnej, prof. Lech Kłosiewicz, mgr inż. Krzysztof Kakowski oraz mgr inż. arch. Andrzej Miklaszewski.

Pomimo wielu zgłoszonych projektów żaden nie usatysfakcjonował jurorów. 20 stycznia 1998 roku ogłoszono wyniki, nie przyznając jednak nagród, lecz jedynie wyróżnienia. Nie skierowano też żadnego projektu do realizacji.

Wyróżnienie I stopnia otrzymali autorzy pracy nr 17: Witold Benedek i Krystyna Szypulska z Pracowni Architektonicznej „BNS”, wyróżniającej się względnie sprawnym rozwiązaniem funkcjonalnym zespołu obiektów. Krytyka projektu dotyczyła niezadowalającej architektury obiektów, a zwłaszcza kościoła.

Wyróżnienie II stopnia zdobyli autorzy pracy nr 6  Jan Mazur i Maria Dąbrowska-Mazur. Tu podobnie jurorzy docenili dyscyplinę ukształtowania przestrzennego, zarzucili jednak zupełnie schematyczne potraktowanie architektury kościoła.

Wszystkie projekty zgłoszone na konkurs zostały przedstawione na wystawie zorganizowanej w kaplicy parafialnej. Towarzyszyło jej zorganizowane specjalnie dla parafian spotkanie z architektami. W prasie pojawiły się krytyczne recenzje. W stołecznym dodatku do “Gazety Wyborczej” Maryla Zielińska napisała: Obok „stacji science fiction” na ścianach tymczasowego kościoła przy Sobieskiego wisiały np.: kościół-okręt wznoszący się na falach, kościół-twierdza, wariacje na rozmaite style historyczne. – Kryzys budownictwa sakralnego to zjawisko zauważalne na całym świecie (...) – tłumaczył parafianom Henryk Buszko, prezes SARP, przewodniczący sądu konkursowego.

Chaotyczny plon konkursu o. Lorek podsumował następująco: Przez 40 lat projektowano i budowano prawie wyłącznie kościoły modernistyczne, o bardzo żałosnym poziomie estetycznym. Obecnie pojawił się inwestor, który zażądał czegoś całkowicie innego. Niestety, polscy architekci do tego zadania nie są jeszcze przygotowani.

To wielkie wyzwanie, jakie stanęło przed nami, w tym również przed absolwentami Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej, spowodowało dwojakie reakcje: albo architekci próbowali tworzyć historyzujące obiekty, wzorem XIX-wiecznych, albo próbowali własnych kreacji opartych na pojedynczych znakach lub symbolach – zwłaszcza popularne były: złożone do modlitwy ręce, łodzie oraz „zjeżdżalnie” lub inne, które  zupełnie nie przypominają architektury sakralnej.

Nie jest moim celem frontalny atak na współcześnie projektowane kościoły – wydaje mi się jednak, że w tej materii dzieje się coś niedobrego. Dla wszystkich nowo powstających kościołów jedna cecha jest wspólna – nie mają cech wspólnych! W historii zawsze możemy wyróżnić style, w jakich budowano w taki lub inny sposób – gotyk, barok, klasycyzm... Ten czas minął – obecni architekci za punkt honoru stawiają sobie „oryginalność”, kościół nie ma być „piękny”, ma być „oryginalny”.

Lecz zarzut rozszalałego „ego” architektów nie jest wcale najpoważniejszy. Najgorsze bowiem jest to, że od dawna już to nie Kościół tworzy i inspiruje kulturę i sztukę!

W okresie baroku Kościół potrydencki stworzył styl, który na długie lata był obowiązującym w krajach katolickich. Dzisiaj to „świat” inspiruje i kreuje mody i style i nie ma już artystów katolickich, pozostało kilku artystów-katolików, ale dla nich sztuka i wiara to dwa zupełnie inne światy.

Nowa, katolicka architektura sakralna nie jest fanaberią, jest wyzwaniem i koniecznością, jest świadectwem naszej wiary. Nie jest to zadanie wyłącznie dla architektów – można by powiedzieć, że jest to zadanie zbyt poważne, by powierzyć je wyłącznie architektom.

Można ignorować historię, można zapomnieć o architektach baroku, którzy swoimi projektami zwalczali herezje protestantyzmu – ale najpierw musimy zamienić naszą wiarę na „łagodny agnostycyzm”. Jeżeli mamy wiarę, to jest rzeczą oczywistą, że chcemy ją wyznawać możliwie najlepiej. A czymże innym jest dla wierzącego architekta projekt kościoła? To właśnie jest wyznanie wiary, nasza modlitwa!

Istota katolickiego podejścia do architektury kryje się w katolickiej wizji człowieka i świata, a przede wszystkim w jej antyredukcjonistycznej postawie. Co dostarczy nam głębszych przeżyć – „ogołocona ściana” czy Pieta?

Katolicka świątynia zawsze była „pełna” – pełna w sensie dosłownym, ale też metaforycznym – pełna nakładających się na siebie znaczeń i symboli. Katolicyzm nie sprowadza człowieka do jednego wymiaru – widzi go w całej pełni, taka też musi być katolicka architektura.

Kościół ma sens pozaarchitektoniczny, kościół nie jest jeszcze jednym budynkiem, kościół to wyznanie i manifestacja wiary i w ten sposób musimy na niego patrzeć. Różnorodne prądy w kulturze i sztuce, które pojawiają się co jakiś czas, są odbiciem naszej świadomości (naszej ludzkiej). To, że od stuleci katolicyzm nie inspiruje architektów i artystów w ich działaniu, a w każdym razie inspiruje słabo, jest dla ludzi kultury największym wyzwaniem, jednakże, jak słusznie zauważył Gieselman, „dyskusja o współczesnej architekturze sakralnej jest właściwie dyskusją o religii”. Niepodobna też nie podzielić troski kard. Camilla Ruiniego: „Jak to się dzieje, że architekci i artyści, także ci o światowej sławie, mający w swym dorobku dzieła wybitne, nie potrafią przyswoić i zinterpretować wielkiego bogactwa znaczeń i zawartości symbolicznej, które w przeszłości znajdowało właściwe formy wyrazu?” 

Ponieważ konkurs nie przyniósł zadowalającego rozstrzygnięcia, w czerwcu 1998 roku ogłoszono drugi etap, tym razem w formie zamkniętej. Zaproszono do udziału w nim architektów: Witolda Centkiewicza, Witolda Benedka i Krystynę Szypulską, Marię Dąbrowską-Mazur i Jana Mazura, Andrzeja Kicińskiego, Stefana Kuryłowicza i Wojciecha Madeyskiego. Wyniki ogłoszono 6 października 1998 roku. Ponownie nie przyznano żadnej nagrody, jednak spośród sześciu prac sąd konkursowy wybrał do dalszego opracowania pracę zespołu architekta Andrzeja Kicińskiego. Zaplanowane obiekty zaproponowane zostały w formie miasteczka, które tworzyło dziewięć kwartałów, rozmieszczonych w formie szachownicy. Każdy z nich przeznaczony był pod jeden gmach. Kościół nakryty kulistą kopułą zaprojektowano na planie koła. Fasady miały być pokryte materiałami szlachetnymi, trwałymi, o polskim pochodzeniu, ale świadczącymi także o współczesności realizacji – prążkowanym piaskowcem Smiłów, blachą tytanowo-cynkową z huty Silesia i surowym betonem.

Koncepcja była klarowna, sąd konkursowy zalecił jednak istotne zmiany. Najważniejsze z nich dotyczyły:

  • poszerzenia odległości między budynkami ze względu na ograniczony dostęp światła, szczególnie do najniższych kondygnacji,
  • zmiany kształtu świątyni, zwłaszcza podniesienia wysokości “tamburu” w stosunku do bani  kopuły oraz korekty proporcji i detalu latarni,
  • zmiany usytuowania kościoła, który w projekcie zaplanowano na samym skraju działki, u zbiegu al. Jana III Sobieskiego i ul. Nałęczowskiej.

W późniejszych listach do architekta Andrzeja Kicińskiego o. Lorek szczegółowo tłumaczył powody zaleconych zmian.

Najważniejszy obiekt całości założenia – kościół – zaprojektowano w formie półkuli i usytuowano w narożniku głównych ulic Sobieskiego – 10 m i Śródziemnomorskiej - 2,5 m. Oś wewnętrzną kościoła ustawiono na przekątnej skrzyżowania. Tak bliskie położenie kościoła, szczególnie jego części ołtarzowej, w strefie wzmożonego hałasu ulicznego jest rozwiązaniem nieprawidłowym. Kościół mimo swego eksponowanego położenia jest ustawiony niejako „tyłem” do parafii. Główne wejście do kościoła jest zasłonięte jego bryłą i brak przy nim odpowiedniej wielkości placu przedkościelnego. Ponadto rzut budynku kościoła usytuowano na istniejącej magistrali wodociągowej Ø 500 przebiegającej w rejonie skrzyżowania. Rozwiązanie to powoduje konieczność wcześniejszej przebudowy odcinka magistrali. Naraża to inwestora na niepotrzebne znaczne nakłady i opóźnia termin rozpoczęcia budowy kościoła.

Ojciec Lorek odnosił się również do aspektu komunikacyjnego założenia.

Przyjęty układ komunikacji kołowej zakłada dopuszczenie ruchu na części wewnętrznych uliczek. Obsługuje zespoły parkingów podziemnych i naziemnych, ruch dostawczy i transporty awaryjne. Dom opieki usytuowano jednak na samym końcu układu komunikacyjnego. Rozwiązanie to może powodować, że karetki pogotowia będą zmuszone przejeżdżać całe ciągi wewnętrznych ulic układu. Wewnętrzny układ komunikacji kołowej z układem zewnętrznym powiązany jest jednym wylotem na al. Sobieskiego. Jest to rozwiązanie nieprawidłowe i niebezpieczne dla użytkowników. Należy zaznaczyć, że już obecnie działka posiada dwa powiązania bramowe z al. Sobieskiego i ul. Śródziemnomorską. Układ komunikacji wewnętrznej należy powiązać z obu sąsiednimi ulicami głównymi. 

Swoje stanowisko o. Lorek wyjaśniał również w listach do prof. Buszki, przewodniczącego sądu konkursowego.

Niekorzystne jest nadmierne zbliżenie obiektów do siebie ze względu na dostęp światła dziennego do pomieszczeń, co może być złagodzone przez ewentualne cofnięcie wyżej położonych kondygnacji, jak to ma miejsce w rozwiązaniu domu opieki. Zaproponowany kształt budynku kościoła, stanowiący czytelny „znak”, nie może być jednak uznany za ostateczną propozycję, w szczególności wskutek niewłaściwych proporcji tamburu i bani. Niski tambur sprawia wrażenie „utopienia” obiektu w ziemi. Niezbędne jest dokonanie zmian kształtu budynku kościoła. Opracowanie koncepcji pokonkursowej jako poprzedzające ostateczną akceptację ze strony zleceniodawcy, będąc przedmiotem oddzielnej umowy, stanowi autorską kontynuację idei pracy konkursowej. Ma za zadanie także doprowadzenie do ostatecznego sformułowania wniosku do zatwierdzenia go przez władze miasta.  

Ojciec Lorek pisał też: Kościół potrzebuje sztuki, nie tyle po to, ażeby zlecać jej zadania i w ten sposób zapewnić sobie jej służbę, ale przede wszystkim po to, aby osiągnąć głębsze poznanie conditio humana, wspaniałości i nędzy człowieka. Kościół potrzebuje sztuki, aby lepiej wiedzieć, co kryje się w człowieku: tym człowieku, któremu ma głosić Ewangelię.

Ponieważ zaproponowane zmiany, bardzo ważne z punktu widzenia inwestora, nie spotkały się z akceptacją autora, do realizacji projektu nie doszło. Ponownie wrócono więc do I etapu konkursu i pracy zespołu ze Śląska: Grzegorza Ratajskiego, Leonarda Pióreckiego i Mariana Kręzela. Zaprojektowana przez nich tradycyjna forma Kościoła miała czytelny i jednoznaczny charakter świątyni. Od początku spotkała się z życzliwym przyjęciem również dlatego, że nawiązywała do istniejących już przy Trakcie Królewskim świątyń: św. Aleksandra na placu Trzech Krzyży i św. Anny w Wilanowie. Wątpliwości budziło natomiast rozmieszczenie wokół kościoła w formie podkowy wielofunkcyjnego siedmioskrzydłowego budynku, mającego spełniać funkcje domu parafialnego, domu opieki oraz centrum kulturalnego. Kierujący zespołem architektów Grzegorz Ratajski zgodził się poddać projekt poważnym modyfikacjom.

W marcu 1999 roku przyjechał do Warszawy o. prof. arch. Enrico Sironi, członek Konsulty Zgromadzenia, który naniósł zmiany do projektu kościoła, przyjęte przez autorów pracy. Całość została zaakceptowana zarówno przez Radę Parafialną, jak również przez Ojca Generała i Konsultę Zgromadzenia w Rzymie oraz wspólnotę ojców barnabitów w Warszawie.

Po zmianach całe założenie ukształtowano w formie wielofunkcyjnej podkowy, otwartej na al. Sobieskiego z osiami prostopadłymi do Traktu Królewskiego. Kościół zlokalizowano na najbardziej eksponowanej części działki w narożniku północno-wschodnim, w odległości 25 metrów od granicy parceli z al. Sobieskiego i 20 metrów od granicy z ul. Śródziemnomorską. Odległość od krawędzi jezdni obu ulic wynosi 40 metrów.

Kościół zaprojektowano na planie krzyża, z centralnie umieszczoną kopułą nad częścią ołtarzową. Na szczycie kopuły, na wysokości 35 metrów znajduje się latarnia. Obrzeża naw otaczają chóry dostępne z dwuwachlarzowych klatek schodowych. Tylną część kościoła zajmują: apsyda, zakrystie i kaplica Najświętszego Sakramentu. Oś główną z centralnie umieszczonym wejściem ustawiono prostopadle do Traktu Królewskiego. Wejścia boczne wyznaczają oś poprzeczną. Kościół ma 1200 m² powierzchni użytkowej, kubaturę 14500 m³ i obliczony został na  450 miejsc siedzących.

Bryłę świątyni umieszczono na wysokości 1,2 metrów nad obecnym poziomem terenu. Pomiędzy kościołem a al. Sobieskiego zaprojektowano lekko pochyły plac przedkościelny o powierzchni ok. 900 m², a wokół świątyni - drogę procesyjną  o szerokości 4 metrów. Kościół wraz z otoczeniem zajmuje ok. 3500 m².

Dom zakonny zlokalizowano za apsydą kościoła z dojściem od strony drogi procesyjnej. Wejście główne ustawiono na osi wejścia do zakrystii kościelnej. Budynek zaprojektowano na planie krzyża z centralnie umieszczonym otwartym holem. Posiada 6 poziomów użytkowych: przyziemie, 4 kondygnacje nadziemne oraz poddasze. Wielospadowy dach kryty blachą nawiązuje do form architektonicznych kościoła. Boczne ściany budynku wychodzą na tereny zielone: park wewnętrzny i ogród. Dom zakonny zajmuje ok. 800 m² powierzchni działki.